Dziś walentynki. Ten lutowy zwyczaj na dobre zakorzenił się w polskiej tradycji. Przyznam, że sama kiedyś nie akceptowałam celebrowania tego dnia, ale już mi to minęło. Kultury przenikają się, tradycje łączą różne nacje. Świat staje się coraz bardziej otwarty. Przecież to piękne, że ludzie, którzy się kochają, obdarowują się prezentami. To nie musi być coś drogiego i wyszukanego. Wystarczy kwiatek, czekolada, spacer... Można by tak długo wymieniać. Ile osób, tyle pomysłów. Wystarczy pamięć o drugim, bliskim człowieku.
U mnie była czekolada (gorzka, bo zawiera dużo magnezu). Z serduszkami, tak po dziecinnemu (nakleiłam je sama). I tulipany (wszak wiosna blisko).
Zacytuję słowa księdza Jana Twardowskiego zawarte w jednym z najpiękniejszych znanych mi wierszy.
"Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego.
Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnia czy ostatnia pierwsza.*
* źródło: tutaj
Idąc tokiem myśli księdza Jana Twardowskiego - kochajmy ludzi. Podarujmy walentynkę synowi, córce, mamie, tacie...
"Walentynki (ang. Valentine's Day) – coroczne święto zakochanych przypadające 14 lutego. Nazwa pochodzi od św. Walentego, którego wspomnienie liturgiczne w Kościele katolickim obchodzone jest również tego dnia. Zwyczajem w tym dniu jest wysyłanie listów zawierających wyznania miłosne (często pisane wierszem). Na Zachodzie, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, czczono św. Walentego jako patrona zakochanych. Dzień 14 lutego stał się więc okazją do obdarowywania się drobnymi upominkami." *
W kulturze słowiańskiej znany jest stary zwyczaj zwany Nocą Kupały.
Oto kilka słów na ten temat.
"Noc sobótkowa była również nocą łączenia się w pary. Niegdyś
kojarzenie małżeństw należało do głowy rodu oraz starszyzny rodu i
wynajmowanych przezeń zawodowych swatów. Ale dla dziewcząt, które nie
były jeszcze nikomu narzeczone i pragnęły uniknąć zwyczajowej formy
dobierania partnerów, noc Kupały była wielką szansą na zdobycie
ukochanego. Młode niewiasty plotły wianki z kwiatów i magicznych ziół,
wpinały w nie płonące łuczywo
i w zbiorowej ceremonii ze śpiewem i tańcem powierzały wianki falom
rzek i strumieni. Trochę poniżej czekali już chłopcy, którzy – czy to w
tajemnym porozumieniu z dziewczętami, czy też liczący po prostu na łut
szczęścia – próbowali wyłapywać wianki. Każdy, któremu się to udało,
wracał do świętującej gromady, by zidentyfikować właścicielkę wyłowionej
zdobyczy. W ten sposób dobrani młodzi mogli kojarzyć się w pary bez
obrazy obyczaju, nie narażając się na złośliwe komentarze czy drwiny.
Owej nocy przyzwalano im nawet na wspólne oddalenie się od zbiorowiska i
samotny spacer po lesie.
Przy okazji rzeczonego spaceru młode dziewczęta i młodzi chłopcy
poszukiwali na mokradłach kwiatu paproci, wróżącego pomyślny los. O
świcie powracali do wciąż płonących ognisk, by przepasawszy się bylicą,
trzymając się za dłonie, przeskoczyć przez płomienie. Skok ów kończył
obrządek przechodzenia przez wodę i ogień, i w tym jednym dniu w roku
swojego czasu stanowił podobnie rytuał zawarcia małżeństwa." *
Wspominam o tym, bo może nie wszyscy wiedzą o Święcie Kupały.
Pozdrawiam Was wszystkich cieplutko :)
Pa, pa :)