Jesień za pasem, potem długa, śnieżna zima. Ja bawię się w chomika. Tak, tak... Soki, dżemy, nalewki, kiszonki... Dziś zabrakło mi już słoików. Pół miasta obeszłam, żeby uzupełnić braki. I co? I natrafiłam na świetne, nieduże słoiczki z kolorowymi nakrętkami. A gdzie? A w składzie budowlanym "Mrówka". Zobaczcie, jakie mam teraz fajne zapasy. Włożyłam je do koszyka, który mój mąż nazywa koszykiem Misia Yogi :) Notabene - mąż też miał udziały w produkcji soku, przygotował karteczki z napisami do przyklejenia na słoiczki. Dobra rada - te naklejki to samoprzylepne cenówki do nabycia w sklepach papierniczych.
Uffffff, dużo tego soku zrobiłam, jakieś 25 litrów. Ale ja pijam herbatę wyłącznie z sokiem malinowym. Cały boży rok. Pozostali domownicy też lubią takie domowe zapasy, przetwory ze sklepu nam niezbyt smakują.
Pozdrawiam cieplutko. Życzę Wam dobrego tygodnia.
Pa, pa...
A u nas się nie robi, bo nikt by tego nie przejadł... gdy raz do roku mam ochotę na bułkę z masłem i dżemem, to kupuję.... posmaruję raz, a reszta pleśnieje w słoiku :(
OdpowiedzUsuńZresztą... dziś wyszłam o 7:10 do pracy, wróciłam o 18:40... kiedy to robić? A jeszcze ogródek, zwierzęta, czytanie.... nawet na krzyżyki brak mi czasu...
Tak, praca zawodowa pochłania dużo czasu. Dlatego zapasy robię podczas urlopu lub w soboty, albo niedziele. Pozdrawiam cieplutko :)
UsuńWspólna praca przy przetworach jest chyba podwójnie przyjemna ;)
OdpowiedzUsuńTak, to duża przyjemność. Pozdrawiam cieplutko i zapraszam ponownie :)
Usuńmniam , wygladaja smakowicie
OdpowiedzUsuńI jak pachnie :) Pozdrawiam cieplutko i zapraszam ponownie :)
Usuń