Piękna pogoda (nareszcie) i fotograf pod ręką pozwoliły na wykonanie sesji zdjęciowej
w czarnej lnianej sukience.
Wykonałam ją z włóczki o nazwie len - gdzie len stanowi 70 % i wiskoza 30 %.
Jak już wcześniej wspominałam,
była też sukienka w wersji zielonej (była dziergana podwójną nitką),
którą przerobiłam później na tunikę.
Sukienkę wydziergałam na drutach nr 4 (więc jak dla mnie cienkich, ale dałam radę). Zużyłam 490 g włóczki.
Powstała więc cienka dzianina, co jest korzystne dla figury.
Powiem, że lubię moją nową sukienkę i jestem z niej zadowolona.
Dobrze się ją nosi i, jak na dzianinę przystało, nie trzeba jej prasować,
co jest ogromną zaletą.
Zwija się taką sukienkę do walizki, wyjmuje i można zakładać.
Zrobiłam ją używając trzech ściegów:
francuskiego, ażurowego i prawego dżersejowego.
W talii sukienka lekko się zwęża.
Dekolt jest okrągły wykończony francuzem,
który rozpoczyna również dół sukienki i rękawy.
Te ostatnie lekko się rozszerzają, po czym są mocno dopasowane.
Do sukienki noszę delikatny srebrny naszyjnik,
albo bardzo ostatnio modny choker (po polsku śmiesznie brzmiący dusik).
I jeszcze kilka zdjęć z sesji ogródkowej w jesiennej scenerii.
Tym razem, inaczej niż poprzednio, szpileczki w kwiatki.
Dół sukienki wykończyłam prostym ściegiem ażurowym,
który ułożył się w efektowne ząbki.
Rękawki dołem lekko się rozszerzają, a ich pozostała część jest mocno dopasowana.
Taka mała czarna przyda się w mojej garderobie
i może znaleźć zastosowanie na różne okazje z odpowiednio dobranymi dodatkami.
Pozdrawiam cieplutko i pędzę do nowego projektu,
bo, jak to powiadają, dzień bez drutów jest dniem straconym :) :) :)
A co Was na warsztacie?
Chętnie zaglądnę.
Pozdrawiam cieplutko :)
Pa, pa :)