O wiankach
pisałam już kilkakrotnie. One mnie urzekły. Mają dla mnie jakąś bliżej nieokreśloną moc.
Może sentymentalną? Może to powrót do czasów beztroskiego dzieciństwa i
pachnącej kolorowej łąki?
Lipcowe, gorące dni i przygotowania do warsztatów organizowanych z okazji II Międzynarodowych Małopolskich Spotkań z Folklorem, skłoniły mnie do wykonania wianka ze słomy owiniętego szyfonową wstążką. Jako że w polach zaczynają dojrzewać zboża, to wykorzystałam kłosy świeże i suche barwione na czerwono. Przymocowałam je do przygotowanej bazy za pomocą kleju na gorąco. Do tego biała hortensja z ogrodu, kilka czerwonych maków i błękitnych bławatków z delikatnej tkaniny. Jeszcze tylko ślimaki z konopnego sznurka i... dekoracja gotowa. Zawiśnie na drzwiach prowadzących do domu i będzie witać gości.
Moja wena nie zniknęła. Została tylko uśpiona. Pomysły są. Jednak bardzo poważne zadania i obowiązki nie pozwalają mi teraz na systematyczne fotografowanie i pisanie. Ciepły, niebieski płaszczyk, o którym już wcześnie wspominałam, jest gotów. Na warsztacie mam białą letnią sukienkę.
Pozdrawiam cieplutko :)
Pa, pa :)
Wianek bardzo klimatyczny i taki sielski...czekam na sukienkę;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Sukienka będzie niedługo gotowa. Mam nadzieję na rychłe jej zaprezentowanie. Pozdrawiam cieplutko :)
UsuńWianek uroczy. Mnie wianki z polnych kwiatów też przypominają beztroskie dzieciństwo.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tej białej sukienki.
Gorąco pozdrawiam Dorota
Cieszę się, że wianek Ci się podoba i że mamy podobne wspomnienia z dzieciństwa. Pozdrawiam cieplutko i zapraszam ponownie :)
UsuńŚliczny wianek :)
OdpowiedzUsuń