26 wrz 2017

Czarna czapka z pomponem

września 26, 2017 15 Komentarze
Tegoroczne lato skończyło panowanie. Jak dla mnie odeszło, zbyt szybko. Ale cóż, to jedna z tych rzeczy, na które wpływu nie mamy. Nie pozostało nic innego, tylko dostosować się i przygotować na nadchodzące chłodne i mroźne dni.

U mnie szykuje się kolekcja czapek z pomponami. Głowę trzeba chronić, bo przez nią tracimy bardzo dużą ilość ciepła. W tym roku wpadłam na pomysł, aby pompony były odpinane. Ułatwi to pranie czapek i ochroni futerko przed zniszczeniem. Pomysł niby prosty, ale jakże praktyczny. 

Na czapki wybrałam włóczkę, która od lat sprawdza mi się w wielu dzianinach. To alpaca

Parametry włóczki: 
50% wełny,  50% akrylu
Motek to 100 gram / 100 metrów
Producent zaleca druty numer  6 - 7 (wybrałam 7).


Włóczka posiada ładny, gruby splot, jest sprężysta. Dobrze się z niej dzierga, nitka się nie rozwarstwia. Jest przyjemna w dotyku. Świetnie nadaje się na zimowe czapki, szale, kominy, grube swetry.

Czapka została wykonana metodą bezszwową. O tym, jak rozpoczynać dzierganie czapki tym sposobem, pisałam w jednym z postów. Cieszył się on dużym powodzeniem, więc podaję link do niego - klik

Na druty nr 7 nabrałam 60 oczek i dziergałam ściegiem ryżowym podwójnym, dżersejowym lewym, który oddzielił od ryżu warkocze (9 oczek, 2 warkocze jeden na prawo, drugi na lewo, a pomiędzy nimi 1 o.p.) umiejscowione pośrodku czapki. Redukcję oczek wykonałam pod sam koniec robótki, przerabiając po 2 oczka razem z na ściegu ryżowym, a także na końcu i początku warkocza. Przez pozostałe oczka przeciągnęłam nitkę i zakończyłam robótkę. 

Na czapkę zużyłam 1 motek alpiny.







Z alpiny wydziergałam już wiele dzianin. Poniżej podaję linki prowadzące do prezentacji wybranych projektów.



20 wrz 2017

Zalipie - malowana wieś

września 20, 2017 29 Komentarze
Ostatnio mam szczęście bywać na szlaku architektury drewnianej. Po Lanckoronie (tutajtutaj tutaj) przyszedł czas na Zalipie. To wieś leżąca w województwie małopolskim na północ od Tarnowa. Miejscowość jest jak skansen, ale to żywy skansen, bo w malowanych domach mieszkają ludzie, a sztuka zdobienia zabudowań nie zaginęła. Malowane domy żyją, a sztuka ich zdobienia nie jest sztuką, którą ogląda się jedynie za szybą muzealnych witryn. Niecodzienna tradycja malowania kwiatów na domach, zabudowaniach gospodarskich, budach dla psów czy ogrodzeniach jest kultywowana do dziś. Nie wszystkie domy są malowane (te najnowsze nie są zdobione), jednak i tak podróż przez wieś robi niezapomniane wrażenie. W Zalipiu stoi około 40 malowanych domów.
Zalipie nazywane jest wsią malarek. Misternie wymalowane kwiatowe wzory są wszechobecne. Zalipie to perełka na mapie Małopolski. 
Chęć zdobienia domów wzięła się z powodów praktycznych. Na okopconych ścianach malowano kwiaty, by zasłonić ciemne plamy od dymu. Jak zwykle potrzeba znów sprawdziła się jako matka wynalazku. Zwyczaj zdobienia domostw sięga XIX wieku. Kwiaty nie tylko malowano, ale także wyrabiano je z bibuły. Bukiety czy pająki powstawały w rękach ludowych artystek, a rywalizacja pomiędzy gospodyniami rozwinęła sztukę zdobniczą.
Zalipie to rodzinna wieś Felicji Curyłowej - malarki, która kochała wzory ludowe. To ona zapoczątkowała tradycję malowania chat w Zalipiu i rozsławiła to miejsce w świecie.
"Felicja Curyłowa (1904-1974) - wybitna malarka zalipiańska, była jedną z pierwszych uczestniczek dorocznych konkursów „Malowana Chata”. Jej malowana zagroda jeszcze za życia malarki była najczęściej odwiedzana przez turystów. Po jej śmierci zagroda została zakupiona przez „Cepelię” i w 1978 r. przekazana Muzeum Okręgowemu w Tarnowie. 
W 1981 r. przeniesiono do tej zagrody z innej części wsi budynek z XIX w." 

17 wrz 2017

"Napój miłosny" w Lanckoronie

września 17, 2017 3 Komentarze
"Napój miłosny" to opera komiczna w 2 aktach włoskiego kompozytora Gaetano Donizettiego z librettem Felice Romani. 
Tym razem Opera Krakowska pokazała spektakl na rynku w niezwykle urokliwej Lanckoronie, perełce architektonicznej Małopolski. Wydarzenie przybył oglądać tłum ludzi. Było ok. 1000 osób. 
W spektaklu wzięli udział: Iwona Socha (Adina), Andrzej Lampert (Nemorino), Michał Kutnik (Belcore),Przemysław Firek (Dulcamara) Monika Korybalska (Gianetta). W Notariusza wcielił się znany krakowski poeta Bronisław Maj.
Aktorom towarzyszyli balet, chór i orkiestra Opery Krakowskiej pod dyrekcją Jewgienija Wołyńskiego. Kierownictwo artystyczne nad spektaklem sprawowali: Bogusław Nowak, Ryszard Melliwa, Bożena Pędziwiatr, Dariusz Pawelec i Magdalena Kut. Plastyczną wizję przedstawienia wymyślił Kazimierz Wiśniak - nestor krakowskich scenografów.
















Opera wykonana w architektonicznej przestrzeni lanckorońskiego rynku to niezwykłe wydarzenie, które idealnie wpisało się w niepowtarzalny koloryt małej miejscowości. Dane mi było wziąć w nim udział. 

Streszczenie libretta

Akt I
Gianetta i żniwiarze odpoczywają. Adina czyta, przygląda się jej zakochany Nemorino, smutny, bo ona nie traktuje go poważnie (aria “Quanto è bella”). Adinę rozbawiła przeczytana właśnie legenda o Tristanie i Izoldzie i o napoju miłosnym. Gdyby tak zdobyć tę receptę - żartuje Adina. Nemorino czuje, że ów napój byłby mu bardzo przydatny. Werble oznajmiają nadchodzący oddział żołnierzy. Dowodzi nim sierżant Belcore, który od razu zaczyna zalecać się do Adiny i nawet proponuje małżeństwo. Dziewczyna nie daje jednoznacznej odpowiedzi, ale pozwala żołnierzom odpocząć w wiosce, a żniwiarzy odsyła do pracy. Nemorino ma więc okazję, by wyznać miłość Adinie, lecz ona twierdzi, że nie potrafi oddać serca jednemu mężczyźnie - jest niestała jak wiatr, ale dzięki temu wolna (duet “Chiedi all’aura lusinghiera”).
Zbiegają się wieśniacy zaciekawieni przybyciem Dulcamary. Doktor, “encyklopedyczny specjalista”, jak mówi o sobie, ma lekarstwa na wszystkie dolegliwości i choroby (cavatina “Udite, udite o rustici”). Wprawia to wieśniaków w zachwyt, zwłaszcza że ceny leków nie są wygórowane. Nemorino prosi go o eliksir, który może obudzić miłość. Doktor sprzedaje mu drogo cudowny napój (w rzeczywistości butelkę lichego wina), który zacznie działać po 24 godzinach. Nemorino natychmiast wypija całą porcję i jest tak szczęśliwy, że przestaje zwracać uwagę na Adinę, skoro nazajutrz i tak miłość się w niej obudzi. Adina podejrzewa, że Nemorino przestał ją kochać, więc kiedy ponownie pojawia się Belcore, oznajmia, że w ciągu tygodnia może go poślubić, co pobudza do śmiechu Nemorina. Żołnierze przynoszą nowe rozkazy: oddział ma nazajutrz opuścić wioskę. Adina postanawia zatem, że ślub odbędzie się natychmiast. Zrozpaczony Nemorino błaga, by poczekała do jutra. Wierzy, że napój zadziała do tego czasu, i przekonuje dziewczynę, że będzie żałowała pochopnej decyzji. Adina chce dać mu nauczkę i prosi, by Belcore posłał po notariusza, a całą wioskę zaprasza na wesele. Nemorino wzywa na pomoc Dulcamarę, co wzbudza ogólną wesołość.
Akt II
W czasie weselnego śniadania doktor Dulcamara zabawia gości barkarolą o starym senatorze i pięknej gondolierce, wtóruje mu Adina. Przybył notariusz, Belcore proponuje podpisanie kontraktu, lecz Adina zwleka, gdyż znikł gdzieś Nemorino, a jej zależy, by się na nim zemścić. Tymczasem Nemorino, przekonany, że wszystko już stracone, błaga Dulcamarę o jeszcze jedną butelkę napoju miłosnego. Niestety, nie ma czym za nią zapłacić, a szarlatan daje mu mało czasu na zdobycie pieniędzy. Na szczęście pojawia się Belcore i narzeka, że Adina odłożyła ślub do wieczora. Kiedy sierżant słyszy o finansowych kłopotach Nemorina, proponuje mu, by zaciągnął się do wojska. Natychmiast otrzyma żołd, a w mundurze z pewnością spodoba się dziewczętom. Nemorino wie, że być żołnierzem to zajęcie niebezpieczne, ale może jeszcze przed wymarszem z wioski zdoła zdobyć serce Adiny - podpisuje więc dokumenty i bierze pieniądze.
Podniecona Gianetta opowiada dziewczętom, że właśnie zmarł bogaty wuj Nemorina i zostawił mu pokaźny majątek. Kiedy pojawia się Nemorino, lekko już zamroczony nadmiarem eliksiru, wszystkie panny zaczynają się do niego zalecać, a ponieważ nie wie nic o spadku, sądzi, że to eliksir zaczął działać. Adina dowiaduje się od Dulcamary, że Nemorino sprzedał swą wolność, by zdobyć napój miłosny. Zaczyna rozumieć, że postąpiła źle, a Dulcamara, spostrzegłszy, że kocha Nemorina, jej także proponuje eliksir. Dziewczyna uważa jednak, że do męskiego serca łatwiej trafić dzięki pięknym oczom. Nemorino ma nadzieję, że łza, którą widział u Adiny, być może jest dowodem, że ona go kocha. Jeśli nie - pozostaje mu tylko śmierć (aria “Una furtiva lagrima”). Adina odkupiła od sierżanta Belcore dokumenty, jakie podpisał Nemorino, ten jednak oświadcza, że woli żołnierską śmierć niż życie bez miłości. Dopiero wtedy Adina wyznaje, że go kocha. Belcore próbuje się pocieszyć: świat pełen jest pięknych dziewcząt. A szczęśliwe połączenie Adiny i Nemorina daje Dulcamarze okazję, by zachwalać cudowny napój miłosny, który sprowadza na człowieka nie tylko miłość, ale i bogactwo.
Jacek Marczyński „Przewodnik operowy”, Świat Książki 2011

15 wrz 2017

Lanckorona na szlaku architektury drewnianej

września 15, 2017 5 Komentarze
"Lanckorona to malownicza wieś oddalona zaledwie o 36 km od Krakowa i 7 km od Kalwarii Zebrzydowskiej. Położona na najwyższym wzniesieniu w okolicy - Górze Lanckorońskiej (550 m n.p.m) oferuje widoki na Tatry i Babią Górę. Lanckorona była niegdyś ulubionym miejscem wypoczynku malarzy, pisarzy i artystów, którzy szukali natchnienia wśród pięknych krajobrazów i urokliwych drewnianych domków. Do dziś jest jedną z najpiękniejszych wsi w Małopolsce." *





Lanckorona leży na szlaku architektury drewnianej. Doskonale zachowała się tu małomiasteczkowa XIX-wieczna zabudowa drewniana. To piękny zakątek Małopolski, gdzie panuje wspaniała atmosfera i przyjazny klimat. Spacer uliczkami tej uroczej miejscowości i oglądanie pięknych, starych, zadbanych domów za każdym razem pozwala poczuć przyjazną atmosferę. Panuje tu niczym nie zmącona cisza i błogi spokój. Drewniane, stare domy są pięknie utrzymane, zadbane. 

Miejscowość gościła plejady gwiazd – wybitnych polskich malarzy, fotografów, aktorów, reżyserów, pisarzy. Zawitali tu m.in. Marek Grechuta, Wojciech Pszoniak, Andrzej Wajda, Adam Hanuszkiewicz, Jerzy Radziwiłowicz, Jerzy Trela. Bywali tu też politycy - Józef Piłsudski, Józef Beck, Ignacy Mościcki. Lanckoronę odwiedzał również sam Karol Wojtyła. 

11 wrz 2017

Podróż po stylach! Mediolan, Wenecja, Oslo! Jak wyglądają mieszkania w tych miastach?

września 11, 2017 2 Komentarze
Urządzanie własnego mieszkania to często poszukiwania niebanalnych rzeczy i mebli, które potrafią przeciągać się w nieskończoność. Jednym z głównych problemów, jakie trapią osoby zajmujące się urządzaniem swoich wnętrz jest wybór odpowiednich mebli i dodatków. Mimo, że w sklepach możemy znaleźć ich obecnie naprawdę sporo. Problem tkwi bowiem w stworzeniu spójnej kompozycji, która będzie prezentować się doskonale a jednocześnie zapewni nam komfort. Sprawdźmy więc, jak radzą sobie z tym mieszkańcy innych krajów. To doskonałe źródło inspiracji.

Mediolan - biel króluje
Mediolan - słoneczne włoskie miasto. Stolica mody oraz dobrego jedzenia. Widać to nie tylko na ulicach ale również w domach mieszkańców, które są eleganckie i nowoczesne. Każdy element wystroju wnętrz jest starannie dobrany. Co ciekawe, mieszkańcy tego miasta w większości malują swoje mieszkania na biało. Dzięki temu zyskują przestrzeń oraz wrażenie optycznego powiększenia mieszkań. Sercem domu jest kuchnia. I to właśnie tam znajdziemy funkcjonalne meble modułowe które zapewniają komfort całej rodzinie. Podobnie jest zresztą w innych wnętrzach. Włosi wybierają to, co proste i funkcjonalne doskonale łącząc to z dodatkami, które sprawiają, że wnętrza nie są nijakie i chłodne. Choć ozdoby w mediolańskich mieszkaniach są nieliczne dodają klimatu i włoskiego charakteru. Połączenie bieli z intensywnymi barwami mebli lub dodatków tworzy bardzo ciekawy efekt.

Wenecja - wykorzystuj to, co za oknem
Wenecja to kolejne włoskie miasto, które może stać się dla nas inspiracją. W mieszkaniach tych bardzo ważny jest widok za oknem. Mieszkańcy Wenecji doskonale zdają sobie sprawę z tego, że przyszło im żyć w pięknym, klimatycznym mieście i starają się maksymalnie to wykorzystać. Z bardzo udanym skutkiem.

Mieszkania w Wenecji to połączenie nowoczesności z klasyką. Jej mieszkańcy chętnie wykorzystują również motywy znane ze swojego miasta jak choćby weneckie maski. Królują jasne kolory oraz klasyczne akcenty w wyborze mebli i dodatków. Całość prezentuje się naprawdę ciekawie i może być źródłem wielu pomysłów, które warto przenieść na polski grunt.

Oslo - elegancja w stylu norweskim
Oslo to jedno z miast Norwegii, w którym króluje styl skandynawski w nowoczesnej, odświeżonej formie. W mieście tym znajdziemy mieszkania proste, jasne i przestronne, które zapewniają maksimum komfortu. Króluje biel, chłodne odcienie błękitu oraz beże. Całość połączona jest z dodatkami w intensywnych, ciemniejszych kolorach oraz z litym, naturalnym drewnem w jasnych barwach. Dodatki dobierane są oszczędnie i ze smakiem.
Co ważne, mieszkańcy Oslo znaczną uwagę przywiązują do wyboru odpowiednich mebli. Są wśród nich głównie nowoczesne meble modułowe, które można w dowolny sposób łączyć ze sobą oraz przestawiać. Dotyczy to nie tylko regałów czy szafek, ale również miękkich i solidnych zestawów wypoczynkowych. Całość tworzy radosny i świeży efekt, który może być doskonałą inspiracją. Norweski styl w dużym stopniu wpłynął na design polskiego producenta mebli tapicerowanych Adriana Furniture.

6 wrz 2017

Lekki deser z borówkami amerykańskimi

września 06, 2017 4 Komentarze
Jest wiele przepisów na ciasta, do których używa się samych żółtek. Zostają wtedy białka. Co z nimi wtedy zrobić? Jest wiele sposobów. Ostatnio wymyśliłam deser. Ponieważ się udał, więc chciałam się nim podzielić. Jest bardzo smaczny i robi się go ekspresowo. Pamiętać jednak należy, aby przed rozdzieleniem żółtek od białek sparzyć jajka. Ma to na celu zmniejszenie ewentualnego ryzyka salmonelli. Robimy to wtedy, gdy będziemy spożywać jajka nie poddane obróbce termicznej. 

Składniki:
⇒ 2 białka,
⇒ 2 łyżki cukru pudru (kto lubi mniej słodkie może dodać 1 łyżkę cukru),
⇒ 1 łyżka kakao,
⇒ borówki amerykańskie,
⇒ listek świeżej mięty,
⇒ kilka kropli soku z cytryny,
⇒ szczypta soli.

Cukier puder można zastąpić stewią.

Sposób wykonania:
Do białek dodajemy szczyptę soli i ubijamy je do zbielenia. Dosypujemy cukier puder, wlewamy kilka kropli cytryny i ubijamy na sztywno. Połowę masy wykładamy do pucharka. Pozostałą jej część łączymy, miksując, z kakao. Kakaową masę wykładamy na masę białą, dodajemy borówki amerykańskie i dekorujemy świeżą miętą.

Deser robimy tuż przed podaniem.





Inne sposoby na wykorzystanie białek opublikowałam już wcześniej. Poniżej podaję linki i zapraszam do lektury: 




5 wrz 2017

Co nam daje blogowanie? Które blogi mnie inspirują?

września 05, 2017 16 Komentarze
Do pisania bloga skłoniła mnie rozmowa z pewną blogerką o pięknym imieniu Alicja. Podobnie jak i ona, inspiracji do pisania szukałam we własnych zasobach myślowych, w pasjach, zainteresowaniach, potrzebach. Myśli o tym, co o czym chcę pisać krążyły w mojej głowie, dojrzewały jak ciasto drożdżowe w kadzi. Często bywało tak, że nie mogłam zasnąć, bo pomysły narastały, krążyły, pojawiały się niemal obrazy tychże koncepcji. W końcu projekt przeobraził się w rzeczywistość. Powstał blog, który w ciągu trzech lat jego bycia w internetowej rzeczywistości przechodził pewne przeobrażenia, ale jego idea pozostawała niezmienna. Piszę o tym, co mnie interesuje, pozwala przyjemnie spędzić czas. Piszę o tym co tworzę, od czasu do czasu przemycając w artykułach przemyślenia. Mój blog ma w zamiarze ukazanie radości, które czerpiemy z życia, ma dać odprężenie i przyjemność z jego czytania. Mam nadzieję, że założone przeze mnie cele są osiągane.


Po co piszę? 
⇒ Bo lubię.
⇒ Bo chcę.
⇒ Bo sprawia mi to przyjemność.
⇒ Bo lubię swoje myśli i pomysły przeobrażać w słowa.
⇒ Bo lubię dzielić się własnymi projektami.
⇒ Bo sprawia mi przyjemność to, że odwiedzają mnie ludzie z całego świata.
⇒ Bo mogę korzystać z zasobów innych.
⇒ Bo mogę odwiedzać tych blogerów, którzy zostawiają u mnie komentarze, tym samym zaznaczając adresy do swoich stron.
⇒ Bo poznaję wielu ciekawych ludzi i wymieniam się z nimi spostrzeżeniami dotyczącymi różnych dziedzin życia.
⇒ Bo się kształcę.
⇒ Bo mogę już monetyzować swoje działania na blogu (o tym napiszę jeszcze słów kilka).

Przyszedł, czas na podzielenie się z Wami tym, z czego czerpię natchnienie, inspirację, wiedzę i radość czytania. Pierwszy z linków nich prowadzi do bloga prowadzonego przez uroczą panią Alicję, która dała mi pierwszy impuls, co zaznaczyłam na początku artykułu.

Lista blogów

Dodam jeszcze, że nie jest to pełna lista. Blogów, na które zaglądam jest o wiele więcej. Przy innej okazji jeszcze je zaprezentuję.

Proszę też zajrzeć tutaj:

2 wrz 2017

UV – ciesz się słońcem, ale chroń swoją skórę!

września 02, 2017 5 Komentarze
Lubię słońce, kocham lato. Choć ono ma się ku końcowi, to warto wciąż pamiętać o tym, jak korzystać z promieni słonecznych. Dość często wyjeżdżam w ciepłe kraje. Chronię jednak swoją skórę, bo to organ, który z kolei osłania wszystkie pozostałe nasze narządy. Do opalania zawsze podchodziłam z rozsądkiem.

"Lato – dla wielu osób czas zasłużonego urlopu, odprężających kąpieli słonecznych, a także lekkich ubrań i okazji do uzyskania atrakcyjnej opalenizny. Nie należy jednak zapominać o drugiej stronie medalu – czyli o promieniowaniu ultrafioletowym oraz jego szkodliwym wpływie na ludzkie zdrowie. Zwłaszcza, że tak naprawdę wspomniany problem dotyczy całego roku, a nie tylko okresu wakacyjnego

Jak zatem możemy zapewnić sobie odpowiednią ochronę przed słońcem?


UVA i UVB to typy promieniowania słonecznego, oddziałującego na naszą skórę. Co je różni? Pierwszy z nich dociera do warstwy skóry właściwej oraz powoduje uszkodzenie włókien elastynowych i kolagenowych, co przyspiesza procesy starzeniowe. Jest więc bardziej szkodliwy, szczególnie, że ma wpływ na nasze ciało przez okrągły rok. Zaś drugi rodzaj promieniowania występuje jedynie wtedy, gdy mamy kontakt z widocznym na niebie słońcem. To on odpowiada za opaleniznę, ale i czucie ciepła, reakcje alergiczne czy oparzenia. Co więc łączy oba typy promieniowania UV? Przed każdym z nich powinniśmy chronić skórę, stosując właściwe blokery przeciwsłoneczne.

Negatywny wpływ promieniowania słonecznego
Dlaczego coraz częściej mówi się o tym problemie? Ponieważ nie chodzi już tylko o oparzenia, jakich można nabawić się podczas długiego pobytu latem na plaży. Promienie słoneczne dodatkowo wspomagają proces fotostarzenia, a także niszczą elastynę i kolagen, naruszając strukturę skóry. Decydują też o szybszym rozwoju wolnych rodników, tym samym wpływając destrukcyjnie na DNA komórkowe. W wyniku tych działań skóra staje się cieńsza, wrażliwsza, zaczerwieniona oraz obrzęknięta. Oprócz tego, promienie UV są w stanie doprowadzić do reakcji alergicznych, trudno usuwalnych przebarwień, a nawet i rozwoju choroby nowotworowej skóry.

Szczególną ochroną przed szkodliwym działaniem słońca trzeba otoczyć małe dzieci. Poparzenia występujące już we wczesnym wieku zwiększają bowiem prawdopodobieństwo pojawienia się groźnych chorób w przyszłości. W związku z tym, tak ważne jest, aby w upalne dni dziecko miało na sobie przewiewne ubranko i odpowiednie nakrycie głowy, a także stale uzupełniało płyny. Nie można również zapominać o stosowaniu właściwych filtrów UV.

Fototyp oraz skala Fitzpatricka
Jak łatwo zauważyć, ludzie nie opalają się zawsze w ten sam sposób. Czym jest w ogóle opalenizna? To nic innego, jak naturalna, przeciwsłoneczna bariera ochronna skóry. Oczywiście, różni się ona w zależności od osoby. Dlatego jedni natychmiast uzyskują złocisty lub brązowy kolor ciała, inni zaś – czerwony, opalając się „na raka”. Efekty te zależą od naszego fototypu. Fitzpatrick, w swojej klasyfikacji rodzajów skóry, wyszczególnił jego 6 odmian.

1. Blady, prawie biały kolor skóry. Oczy najczęściej zielone bądź niebieskie, zaś włosy – rude lub blond. Ten typ skóry bardzo trudno się opala, za to praktycznie zawsze ulega poparzeniom słonecznym.
2. Blady kolor skóry. Oczy niebieskie bądź zielone. Ten rodzaj skóry też trudno się opala i łatwo ulega poparzeniom.
3. Ciemniejszy kolor skóry (która nadal jednak pozostaje jasna). Opala się dopiero po wystąpieniu wcześniejszego poparzenia.
4. Jasnobrązowy kolor ciała. W przypadku tego rodzaju skóry poparzenia występują rzadko, zaś łatwiej jest o opaleniznę.
5. Brązowy kolor skóry. Ten typ charakteryzują predyspozycje do łatwego uzyskania opalenizny, a także rzadko występujące oparzenia.
6. Ciemnobrązowy lub czarny kolor skóry. W tym przypadku najłatwiej o opaleniznę, natomiast oparzenia nie występują w ogóle.

Filtry chroniące przed promieniowaniem UV
Ciało człowieka posiada naturalną barierę – skórę – chroniącą go przed słońcem. Jednak skutki promieniowania ultrafioletowego pokazują, że często jest ona niewystarczająca. Dlatego właśnie powstały rozmaite blokery, które mają za zadanie dodatkowo zabezpieczyć skórę.

Na rynku dostępne są różne rodzaje filtrów UV. Niemniej, dzielą się one przede wszystkim na 2 rodzaje: preparaty fizyczne (mechaniczne) oraz chemiczne (organiczne). Pierwsze zwykle zawierają tlenki tytanu i cynku. Kosmetyki te polegają na pokryciu ciała powłoką odbijającą promienie słoneczne. Jednocześnie trzeba przyznać, że są one tłuste, trudne w rozsmarowywaniu oraz pozostawiają na skórze biały film. Tymczasem drugi rodzaj blokerów ma odmienne działanie. Składniki tych preparatów umożliwiają pochłanianie promieni słonecznych. Wspomniane filtry najczęściej posiadają lekką formułę, co sprawia, że szybko ulegają wchłonięciu przez skórę i nie są lepkie (tak więc idealnie nadają się również do ochrony cery tłustej). Dodatkowo, intensywność działania blokerów określona jest przez wskaźnik SPF (Sun Protection Factor), czyli poziomu zabezpieczenia przed promieniowaniem UVB. W tym przypadku także możemy mówić o zróżnicowanych produktach kosmetycznych. Ich poziom ochrony przeciwsłonecznej potrafi wynieść od 5 do nawet ponad 50 SPF.

Pamiętajmy jednak, że nawet filtry o najwyższym, wspomnianym wskaźniku, nie zapewnią maksymalnej ochrony przed słońcem. Niemniej, jeśli odpowiednio będziemy je stosować, szkodliwość promieni UV na skórę zostanie obniżona. W tym celu trzeba pamiętać, aby na odkryte partie ciała nałożyć filtr o odpowiedniej mocy przynajmniej 30 minut przed wyjściem na słońce. Równie ważne jest ponowne stosowanie wspomnianego preparatu – zarówno po upływie około 2 godzin, jak i po każdym wytarciu się ręcznikiem czy też po kąpieli."

Źródło: www.Qclinique.pl




Melanżowa czapka z pomponem z jenota knitting

września 02, 2017 11 Komentarze
Dzisiaj dość chłodno. Żegnamy lato? Mam nadzieję, że gorące, słoneczne dni jeszcze powrócą. Mimo wszystko wolę upały, niż deszcz i niską temperaturę. 

A tymczasem kolekcja zimowa rośnie w siłę. Ilość czapek z miękkimi pomponami powiększa się. Pompony można odpinać przed praniem czapek. To bardzo dobry patent, bo niekorzystne jest wkładanie futerka do wody. 

Tym razem proponuję melanżowe nakrycie głowy ze ściągaczem. Połączyłam 3 kolory włóczek - bordowy, czarny i biały. Rozpoczęłam, nabierając 60 oczek, i przerabiałam ściegiem ściągaczowym 2/2. Po uzyskaniu odpowiedniej wysokości ściągacza dodałam 1 oczko i zmieniłam ścieg na ryżowy pojedynczy. Dodania jednego oczka potrzebne było do tego, by wygodnie było przerabiać oczka przy zastosowanej metodzie bezszwowej. Te oczka przerabiamy tak, jak się pokazują (lewe są przekręcone ta, że łatwo przerabia się je na prawo i odwrotnie). Automatycznie prawe oczko zmieniamy na lewe, a lewe na prawe. Pod koniec robótki redukowałam ilość oczek, przerabiając po 2 oczka raz na prawo, a raz na lewo. 

Melanżowa czapka to świetny sposób na to, by wykorzystać resztki włóczek, z którymi nie bardzo wiadomo co zrobić.  Poza tym melanżowe dzianiny są ostatnio modne, więc warto wydziergać sobie taki dodatek. Jest jeszcze jeden atut melanżu - można łączyć je z wieloma kolorami czy to ubrań, czy też dodatków, jak buty, szale, rękawiczki, torebki.


Czapkę dziergało się przyjemnie, a efekt zobaczcie sami.










Melanżowa czapka dołączyła do kolejnych "pomponiastych"





Małe projekty dziergam w przerwie większych planów. Lubię, kiedy szybko pojawia się gotowy produkt. Obecnie mam na warsztacie kardigan, więc potrzebny mi był ekspresowy przerywnik.