22 lut 2015

Koncert Plateau "Projekt Grechuta" z Krzysztofem Kiljańskim

lutego 22, 2015 4 Komentarze
Piątkowy wieczór spędziłyśmy na koncercie zespołu Plateau.

Oto krótka relacja Kasi:

 


Gorąco przywitał nas wokalista Michał Szulim, występujący w gustownym kapelutku.
Ponadto skład zespołu tworzą: 
Dominik Rowicki (basista), Marcin Lizak (gitarzysta), 
Karol Kowalczyk (gitarzysta) oraz Max Ziobro (perkusista).

Członkowie Plateau mają wiele ukrytych talentów, 
m. in. Max zaprezentował niezwykle cenną, życiową umiejętność grania na zwykłej pile.
Tak jest, na pile. Wyglądało to niezwykle sympatycznie. 
A jak brzmiało... Po prostu - bajka. I uczta dla ucha.

Ci fantastyczni muzycy zagrali również na dzwonkach chromatycznych i małej harmonijce.


Zespół wykonał kilka piosenek z płyty "Projekt Grechuta". 
Patronat honorowy nad projektem objęła pani Danuta Grechuta. 
 Nie zabrakło wielkich hitów.
Wraz z brzmieniem piosenki "Będziesz moją Panią" 
na scenie pojawił się Krzysztof Kiljański
który gościnnie wystąpił z zespołem.


W wykonaniu wielu piosenek pomagała nawet publiczność.
 Przecież chyba każdy zna słowa (przynajmniej refrenu) takich piosenek, jak
 "Wiosna, ach to ty" czy "Niepewność"

>>Czy to jest przyjaźń, czy to jest... kochanie?<<



Usłyszeliśmy również wiele utworów z najnowszej płyty artystów, 
która się jeszcze nie ukazała. 
Absolutna prapremiera :)


Czymże byłby koncert bez bisu? Nie wiem, ale na pewno nie DOBRYM koncertem.
Wraz z Krzysztofem Kiljańskim zespół zagrał utwór "Świat w obłokach", 
gdzie refren śpiewała już cała sala.

Niestety, wszystko, co dobre, kiedyś się kończy.



Na szczęście zespół jest otwarty na kontakt z publicznością. 
Po koncercie zakupiłyśmy płytę "Projekt Grechuta", 
na której cały skład podpisał się i nawet dorzucił dedykację.

Do tego udało nam się załapać na zdjęcie :)


Doznania muzyczne niesamowite, po raz kolejny potwierdza się, 
że nagranie studyjne nagraniem, ale co na żywo, to na żywo. 
Rozmowa, przemyślenia, emocje... Nie do opisania, nie do podrobienia.

W domu na okrągło oczywiście leci niesamowicie zgrany duet: Grechuta + Plateau.


Do zobaczenia, do napisania!
Kasia
*********************************************************************************

To, co napisała Kasia, jest samą prawdą. Tak ciepłego kontaktu z publicznością dawno nie doznałam. Artyści, występujący podczas opisywanego koncertu, to niezwykle zdolni, wrażliwi i pełni pokory ludzie. Grają i śpiewają z lekkością tańczącego na wietrze piórka, mają duży dystans do siebie i niezwykłe poczucie humoru. 

Dziękujemy wspaniałym muzykom za możliwość spędzenia cudownego wieczoru.

Pozdrawiam cieplutko.

Pa, pa :)





16 lut 2015

Skarby z szafy, czyli skarpety mojej mamy

lutego 16, 2015 14 Komentarze
W mojej rodzinie na drutach robi się od pokoleń. Dziergała babcia, dziergała mama, dziergam ja. Własnych córek nie wyuczyłam do końca tej sztuki, bo, jak to Matka Polka, byłam ciągle zabiegana. Ale moje dziewczyny spełniają się artystycznie w inny sposób. 

Robienia na drutach nauczyłam się już w szkole podstawowej. Pamiętam, że było to w drugiej lub trzeciej klasie. Robiliśmy wtedy próbniki wzorów. Ja wykonałam je z różowej, bawełnianej zerówki, bo taką włóczkę mieliśmy w domu. Pierwszą moją poważną robótką była kamizelka w biało - niebiesko - czarne paski.

Moja mamusia wyczarowywała na drutach różne cuda. Babcia cierpliwie uczyła mnie jak zakończać robótkę. Pamiętam, że mówiła co mam robić, a sama była zajęta w tym czasie krzątaniem się po domu. Nie zaglądała na to, co robię, tylko mówiła, a ja słuchałam. Słuchałam i robiłam.  Cierpliwie i powoli. Tak, jak cierpliwie tłumaczyła mi babcia.

Pamiętam też, że w liceum robiłam sobie sweter. Czerwony. W czarne, norweskie gwiazdy. Na stole porozkładane książki i zeszyty. Tata wszedł do pokoju, to ja - nos w lekturę i udawałam, że się uczę :) A pod stołem na kolanach robótka. Liceum skończyłam, studia też i... sweter rzecz jasna również.

Było też szydełkowanie, haftowanie. Ale na wszystko nie starczało czasu.

Dziś pokażę skarpety wydziergane przez moją mamusię. Są zrobione z szorstkiej, owczej wełny. Ocieplacze na stopy już się trochę sfilcowały i przybyło im lat, ale uroda pozostała :) Mamusia obecnie już nie dzierga, bo nie da rady, ale jej piękne dzieła pozostały. Nie tylko te ciepłe, wełniane skarpety.











Pozdrawiam cieplutko i zmykam do obowiązków.

Dobrego dnia i całego tygodnia.

Pa, pa :)









15 lut 2015

O poranku i nowy, energetyczny sweter

lutego 15, 2015 11 Komentarze
"Jak dobrze wstać
Skoro świt
Jutrzenki blask
Duszkiem pić
Nim w górze tam
Skowronek zacznie tryl
Jak dobrze wcześnie wstać
Dla tych chwil
Gdy nie ma wad
Wspaniały, piękny świat
Jak dobrze wcześnie rano wstać
Wiosną lat..."


Tak swego czasu śpiewały Alibabki. A mnie udało się z okna  uchwycić piękną i niepowtarzalną chwilę.



W tym tygodniu pogoda nam sprzyja. Słońce przyniosło wiele radości, ludzie od razu stają się żwawsi. Lepsza energia, to i lepsze życie. 

To i sweterek będzie bardzo energetyczny:) 

Taki jest jego początek. 



Fotografując nowy udzierg, wynajęłam gustowne atelier. Atelier sikorek, jak widać. 

Zrobiłam to bez pytania. Mam nadzieję, że gospodynie i gospodarze się nie obrażą. 
Wszak sypię im łuskany słonecznik, którego, jak widać, jest tylko kilka ziarenek.
 Bo zjadły. 
Siemię lniane coś im nie podchodzi. 
O, łasuchy jedne :) 

Tak je przekupiłam :)



A wiedzą, że byłam, bo ślad włóczki został :)



Pozdrawiam cieplutko i słonecznie. 

U nas znów bezchmurne niebo, czego i Wam życzę :)

Pa, pa :)

Dana











14 lut 2015

Marchwiowy sok walentynkowy z korzenną nutą

lutego 14, 2015 1 Komentarze
Nie mogłam sobie odmówić przyjemności podzielenia się z Wami przepisem na walentynkowy sok marchwiowy. Otóż dziś od Walentego, ja Walentynka, dostałam napój, który obydwoje bardzo lubimy, czyli sok z pomarańczowego warzywka :)


Zrobiłam, skosztowałam. Napój był pyszny, toteż dzielę się z Wami przepisem i podaję za producentem.

Składniki:

  • sok marchewkowy Marwit
  • 1/8 łyżeczki cynamonu
  • 1/8 łyżeczki imbiru
  • 1/8 łyżeczki mielonych goździków
  • 1/8 łyżeczki gałki muszkatołowej
 Sposób przygotowania:
  1. Wymieszaj wszystkie suche składniki.
  2. Przelej sok do szklanki.
  3. Dodaj szczyptę mieszanki przypraw do soku i dobrze wymieszaj.




Zachęcam Was do skorzystania z przepisu i życzę przyjemnych doznań smakowych.

Pozdrawiam cieplutko.


Pa, pa :)





12 lut 2015

Keep calm and work out + niebieska czapa

lutego 12, 2015 16 Komentarze
Dostałam wspaniały prezent od mojej Kochanej Córki. Co takiego? - zapytacie. Otóż - dostałam wpis na bloga :) Ja to mam dobrze :)


Dzień dobry!
Po raz pierwszy wita się z Państwem uśmiechnięta twarz ze zdjęć. Córka zdolnej Mamy, twórczyni „W harmonii”. Kilka dni temu, w sobotę, udało nam się uwiecznić sporą ilość zimowego słońca. Dziś wpis trochę od innej strony. Tej, której nie widać, a pochłania sporą ilość czasu. Parametrami włóczki zajmie się Mama, ponieważ ja potrafię określić jedynie jej kolor. Chociaż ostatnio nabyłam cenną umiejętność sprawdzania rozmiaru drutów.


Jak wyglądają przygotowania do naszych „sesji”?
Kiedy produkt jest gotowy – przychodzi czas na jego prezentację, zanim trafi do pożądanej osoby. Jest szybka akcja. Weekend, dobre światło (najchętniej w postaci naturalnej – słonecznej), szeroki uśmiech i bardzo ważna kwestia, czyli odpowiednia "stylówka". Nie ma znaczenia temperatura zewnętrzna. Zdarzyło nam się robić zdjęcia w grubym swetrze, puchatej czapce i emu przy temperaturze około 20 stopni. Tym razem jest na odwrót. Termometr na zewnątrz pokazuje kilka kresek na minusie, a ja dumnie pozuję w cienkim sweterku, udając, że świetnie się bawię :D Na szczęście rękawiczki pasowały do całości i łapki nie zmarzły.



Jak to robią blogerki?
Ale co? Na przykład, że śnieg wokół nich wygląda jak świeżo nasypany, lekko dmuchnięty przez wiatr. Nam się to niestety nie udało, chociaż i tak mało nadeptałam ;) Nasze cykanie trwa zazwyczaj do 10 minut (żeby zmniejszyć prawdopodobieństwo wystąpienia kataru), zawiera spontaniczne ujęcia oraz zbliżenia na robótkę (potem można przeczytać, że tu mamy „oczko prawe na lewe, lewe na prawe, ścieg taki i taki, a zakończenie na okrągło).



Hmm… Ja się na tym nie znam, ja tu tylko stoję.
Większość zdjęć zawiera takie właśnie moje miny, ale Mama z drugiej strony obiektywu woła „Super! Bardzo ładnie! O, mam!”



Jak to było z tymi rękawiczkami?
To pasują w końcu czy nie? Zakładać? Czy zdejmować? Nieważne. Ważne, że świeżo wydrutowana czapka piękna, stary komin w nowej odsłonie, słońce świeci, muzyka gra :)
Koniec stania jak kołek, zabieram Was na przejażdżkę, chodźcie!


Owy retro rower ma swoją premierę na blogu. Jest stary jak świat (no, na pewno ma więcej lat, niż ja), kilka razy przymierzałyśmy się do jego utylizacji. Pierwszym krokiem było zniesienie go ze strychu do ogrodu. I tak, przy hortensji, wpasował się w krajobraz. I został. I dostał zakaz wyprowadzki. I zostaje z nami. I tyle :)



Uwaga, uśmiech numer 3…


… i numer 4.

Podstawa każdego dobrego, rasowego wpisu, rodem z NYC i Showroomów to BACKSTAGE.
U nas nie jest taki widowiskowy i mam wrażenie, że niewiele różni się od zdjęć właściwych, ale przygotowania trwają prężnie… przez kilkanaście sekund.




Hmm… którą mamy godzinę?


O! Chyba wystarczy jak na pierwszy raz :)



Tak mniej więcej wygląda nasza praca nas wpisem. Najbardziej pracochłonna jest ręczna produkcja czapki/szalika/komina/swetra/i tysiąca innych rzeczy. Nierzadko ostateczny wygląd poprzedzony jest pruciem, zmianą koncepcji, ale zawsze wart efektu finalnego. Potem zdjęcia w wesołej atmosferze, co (mamy nadzieję) widać na obrazkach. Na koniec kilka słów wypocin z cyklu „co ślina na język przyniesie” i publikacja. Czytanie Waszych sympatycznych komentarzy zawsze zachęca do odpisywania na nie. Cieszymy się, że zadajecie pytania i chwalicie projekty. Nie jesteśmy profesjonalistkami, ale Mama tworzy z pasją, a ja chętnie pozuję i zawsze mam ochotę przechwycić ubrania do swojej szafy.
Dziękuję za poświęcone kilka minut, powoli żegnam się, jednocześnie informując, że moje nowe profilowe zebrało na fb milion lajków. Czyli nasze skromne sesje nie są takie złe :D
Ah, jak przystało na robótkowy wpis – nie może zabraknąć wspomnianego wcześniej zbliżenia na świeżo upieczoną czapkę.




Żegnam się serdecznie, do zobaczenia, ahoj!
Kasia



Kolekcja włóczek Tanaro to połączenie wełny z bambusem co sprawia, że dzianiny z nich wykonane są ciepłe i charakteryzują się subtelnym połyskiem. Włóczki Tanaro są idealne dla początkujących dziewiarek. Nadają się na swetry, tuniki, szale, czapki, rękawiczki.
  • 50% Wełna, 30% Akryl, 20% Bambus
  • 50 g || 50 m
  • Druty rozmiar 9 mm (ja użyłam ósemek)
  • Próbka: 10 oczek i 15 rzędów to 10 cm x 10 cm
  • Zalecane pranie ręczne
  • Wyprodukowano we Włoszech *

 * podano za: BIFERNO

Pozdrawiam cieplutko :)

Danuta


8 lut 2015

12 czapek 4/12

lutego 08, 2015 9 Komentarze
Powoli odrabiam zaległości. Dziś pokażę czwarte nakrycie głowy w serii zabawowej 12 czapek w jeden rok. Lutowy "udzierg" to czapka męska. Ta, jak i poprzednia, też była prezentem. Nie zdążyłam jej nawet sfotografować, a tym bardziej pokazać. No, bo nie byłoby niespodzianki :)

Nakrycie głowy zostało zrobione z włóczki shetland. Z tej nitki powstało już kilka moich projektów.

Właściwości włóczki podane przez producenta:
100 gram 220 metrów
45 % wełna  55 % akryl; zalecane druty nr 4,5. 


Ja dziergałam na szóstkach i też jest dobrze. Tylko początek robótki wykonałam na piątkach, by czapka się zanadto nie rozciągnęła.





U mnie za oknami zima na całego. Brrrrrrrrr, zamiecie i zawieje śnieżne.

Pozdrawiam cieplutko :)






6 lut 2015

Cieniowany komin w zieleniach boshi

lutego 06, 2015 14 Komentarze
Wiosna za pasem, ale luty jeszcze trzyma, więc ciepły komin na pewno się przyda. Wydziergałam go z włóczki myboshi. Kolory na fotografiach nie oddają rzeczywistego stanu, bo "fociłam" wieczorem.


Parametry włóczki podane przez sprzedawcę:

Kolor: C4 Grashupfer myboshi No.1 jest sprawdzoną przędzą - super trendy. 
Klasyczna mieszanka 70% akrylu oraz 30% wełny merino.
Nowa wełna (Merino) zapewnia stabilność i formę oraz wysoki komfort noszenia popularnego Boshi.
Dzięki wysokiej jakości wełny merynosów, produkty z włóczki Boshi są bardzo ciepłe, ale również trwałe.
Włóczka idealnie zabezpiecza od wiatru i złej pogody w każdym czasie i przy uprawianiu sportów.
Włóczka jest łatwa w pielęgnacji - dzianiny można prać w pralce w temperaturze 30 stopni.
Włóczka nie mechaci się i jest bardzo trwała.
Atutem jest również szeroka gama modnych kolorów.
Motek Boshi No.1 ma długości 55m i waży 50g
Zalecane druty nr 6 / 7.
Próbka 10 cm na 10 cm to 12 oczek i 18 rzędów.





Mam nadzieję, że jeszcze zdążę tej zimy wydziergać dla siebie czapkę i szal lub komin z włóczki myboshi, ale w kolorach niebieskich.

Pozdrawiam cieplutko i życzę Wam dobrego dnia:)




A to ciekawe :)

lutego 06, 2015 4 Komentarze

  Przecierałam oczy ze zdziwienia. Mój blog odwiedził gość z Kenii. Jakiś Polak na urlopie?

Liczba wyświetleń według kraju


WpisLiczba wyświetleń
Stany Zjednoczone
2
Kenia
1



Pozdrawiam cieplutko :)

Pa, pa :)








5 lut 2015

Komin w towarzystwie szafirków

lutego 05, 2015 8 Komentarze
Wiosna zbliża się dużymi krokami. W kwiaciarniach i innych punktach handlowych kwitną już narcyzy, krokusy, szafirki. Jeden z takich cudeniek zawitał w moim domu. Podarowała mi je moja koleżanka. Modry szafirek świetnie się czuje w ciepłym mieszkaniu. A i komin w wiosennych kolorach nabrał blasku w takim towarzystwie.








Pozdrawiam cieplutko i zapraszam ponownie :)