W kuchni nic nie powinno się marnować. Przyznaję jednak, że nie zawsze mi się to udaje :( Kiedy robię kruche lawendowe ciasteczka, to używam do ich upieczenia jednego żółtka, a białko pozostaje. Robię z niego maseczkę (rzadko, bo rzadko, ale robię), ubijając owe białka na sztywno i dodaję kilka kropel soku z cytryny. Ale i tak nie zużywam całej masy. Dodaję więc kilka łyżek cukru pudru i łyżkę mąki kartoflanej. Wkładam do piekarnika. Tym sposobem powstają małe bezy, jak znalazł do kawy :)
Pozdrawiam bardzo cieplutko, życząc udanego dnia.
Pa, pa :)
od pewnego czasu jestem zmuszona być na diecie odchudzającej ale bez szaleństw anemicznych .Uwielbiam bezy i owe od czasu do czasu przynosi do domostwa Docent w sensie Monsz mówiąc : jedz kochanie , one nie tuczą , one są przecież takie lekuchne
OdpowiedzUsuńmacham chorobowo - Gryzmo
Życzę powodzenia w "dietkowaniu". Zdrowiej :)
UsuńPozdrawiam cieplutko :)
Dla mnie bezy są stanowczo za słodkie... nawet te domowej roboty :c
OdpowiedzUsuńDla mnie też są za słodkie, więc zjadam tylko jedną malutką.
UsuńPozdrawiam :)
Torcik hiszpański to moja słabość ,taki z bezy i krem mocno alkoholowy;-)))
OdpowiedzUsuńZa bezami przepada wiele osób :)
UsuńBeza wygląda przepysznie :)
OdpowiedzUsuńBezy są urodziwe :)
UsuńBardzo lubię robić bezy, a z tą maseczką to świetny pomysł:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!:))
Cieszę się, że mój pomysł Ci się spodobał :)
UsuńOstatnio robiłam domowy budyń i zostawiłam białko. Idę zrobić maseczkę! :)
OdpowiedzUsuńŻyczę przyjemnego, domowego SPA :)
Usuń